piątek, 15 lipca 2016

Wiśniowe przetwory Panicza Szczęsnego.


Twórczość Marty Kisiel to dla mnie pewnego typu ewenement. Nie jestem w stanie nawet porównać do jakiegoś konkretnego znanego autora. Najpierw przeczytałam Nomen Omen. Byłam zachwycona. Pomysł, dowcip, fakt, że dzieje się w moim Wrocławiu i mogłam odwiedzić opisane miejsca. Cała intryga tam zawarta. Coś fanatycznego. Później sięgnęłam po Dożywocie. Czuć Ałtorkę. Ten sam styl pisania, ten sam rozbrajająco lekki i zabawny język. Mimo że Dożywocie nie skrywa w sobie żadnych wielkich intryg ni przygód to wciągnęła mnie bardziej niż Nomen Omen. 
Jest to opowieść o perypetiach niejakiego Konrada - pisarza, który ku swemu zdziwieniu otrzymuje w spadku stary dom, zwany Lichotką. Wszystko było by może w porządku, gdyby nie mieszkający w domostwie lokatorzy - zasmarkany Anioł z alergią na własne pióra i bzikiem na punkcie czystości, potwór z otchłani z duzą ilością macek i zamiłowaniem do gotowania, duch młodzieńca żyjącego w czasach romantyzmu, co bardzo odzwierciedla jego charakter, lubiącego robić na drutach i pisać smętne poezje. A, i kilka utopców pchających się wiecznie pod prysznic. 
Nie będzie to książka dla każdego. To nie jest poważne fantasy, Urban fantasy, czy jakkolwiek teraz nazywają te wszystkie nurty. To jest nieznośnie wręcz zabawna pozycja idealna na smutne deszczowe dni - na poprawę humoru. 

- Ładnie, prawda? - przytaknął całkowicie odporny na ironię anioł. - Bardzo przytulnie, apsik. Meble od paru dekad te same, a poszewki na poduszki panicz ciągle nowe haftuje.
- Eee... Panicz...?
- Uhm, panicz. Kiedy walczy z jesienno-zimowo-wiosenną chandrą. Latem robi sobie przerwę.
- Na dobry humor?
- Na konfitury. Z malin, borówek, czasami z wiśni... - Licho westchnęło z rozmarzeniem. - Oj, z wiśni są najlepsze. [...]

Zwróciłam się do Ałtorki o radę, czy Szczęsny robi raczej te wiśnie takie same, czy może miesza smaki - bo tego właśnie bym się po nim spodziewała, i pozwolę sobie zacytować odpowiedź:
Obawiam się, że aż tak nie wnikałam. Osobiście wolę samą wiśnię, za to Szczęsny ogólnie lubi namieszać i nie zna umiaru 😉 

I bardzo mnie to cieszy. Wychodzę z założenia, że zwykłe samotne smaki możemy sobie za 2 zł kupić w każdym sklepie, a i ja przejadłam się zwykłą wiśnia za małego bo babcia tylko takie robiła. Dlatego będziemy dzisiaj zakręceni niczym cała Lichotka i zrobimy trzy smaki dżemorków wiśniowych.

Wiśniowe przetwory Panicza Szczęsnego.

 

Ja robiłam małe porcje, tak na dwa słoiczki, bo tyle akurat miałam wiśni. Jeśli chcecie możecie dowolnie zwiększyć lub zmniejszyć proporcje.

Pikantna wiśnia z czekoladą

 Składniki:
 - 0,5kg wiśni (wydrylowanych - bez pestek)
- 0,5 tabliczki gorzkiej czekolady
- 80 - 100g cukru (jak kto lubi bardziej lub mniej słodkie)
- pół opakowania żel-fixu 3:1 (20gr)
- 0,5 - 1 łyżeczki płatków chilli, pieprzu cayenne, sproszkowanego chilli czy ostrej papryki. Co kto ma i lubi. U mnie pół łyżeczki pieprzu cayenne i szczypta płatków chilli.

Wiśnie i czekoladę włóż do rondelka i podgrzej na średnim ogniu aż czekolada się rozpuści. Dodaj cukier (można po trochę i próbować czy odpowiada) i ostrą przyprawę. Wymieszaj wszytko dokładnie. Dodaj żel-fix i gotuj jeszcze około 3 minut. Dżem przełóż do wyparzonych gorących słoików, zakręć i pasteryzuj w piekarniku nagrzanym do 110 stopni ok 15 minut. Po wyjęciu słoiczki odłóż do góry dnem do wystygnięcia.


Moja propozycja podania: Puszysty omlet (jeśli chcecie przepis - dajcie znać) posmarowany serkiem waniliowym, z kleksami wiśniowo-czekoladowej konfitury. Pyszności.



Wiśnia i agrest z imbirem 


Składniki:
- 0,25 - 0,30g wiśni
- 0,25 - 0,30g agrestu czerwonego (jest słodki)
- 0,5 - 1 łyżeczka sproszkowanego imbiru (ja sypałam na oko, ale sporo)
- pół opakowania żel-fixu 3:1 (20gr)
- 70 - 80 gr cukru 

Owoce włóż do rondelka i blenderem delikatnie je przemiel. Chcemy żeby były kawałki owoców, ale nie w całości. Dodaj resztę składników, i wymieszaj. Zagotuj i od momentu wrzenia potrzymaj na ogniu jeszcze ok. 3 minut. I analogicznie do słoików jak wyżej opisane. 


To jest zdecydowanie mój faworyt. Mogłabym jeść i jeść łyżeczką. Dlatego moją propozycją podania będzie herbata po rosyjsku. Czyli mocny, gorzki napar z czarnej herbaty i dżemik na spodeczku. Można herbatę albo posłodzić dżemem, albo tak jak ja to dzisiaj robiłam: do ust włożyć niewielką ilość dżemu i popić herbatą. Smaki wspaniale mieszają się wprost na języku. Mniam.



Bergamotowa wiśnia z brzoskwinią


Składniki:
- 300gr wiśnie
- 300gr brzoskwini obranej ze skórki i bez pestek. U mnie po prostu ćwiartki.
- pół opakowania żel-fixu 3:1 (20gr)
- pół szklanki mocnego naparu z herbaty  earl grey
- 80 gr cukru

Wiśnie i brzoskwinie przełożyć na sitko i porządnie odsącz z płynów. Za płyn zrobi nam herbata więc owoce muszą być w miarę suche (w sensie nie pływające we własnych sokach). 
Przełóż do rondelka i potraktuj blenderem tak, by przede wszystkim zmielić brzoskwinie. Dodaj napar, cukier i żel-fix. Wszytko wymieszaj, podgrzej, gotuj 3 minuty i do słoików. Wszytko jak wcześniej. To naprawdę dziecinnie proste :)



Ten dżem akurat pasuje mi do wszelkiego rodzaju grzanek. Ja zjadłam sobie na sucharkach bo akurat miałam w domu a nie chciało mi się odpalać piekarnika na grzanki z chleba :)


No i mamy kilka pysznych dżemów na czarną godzinę. Wyznam że to na dobra sprawę mój pierwszy rok robienia przetworów. Szaleję z dżemami i kompotami. W zeszłym roku próbowałam robić z pomarańczy konfiturę ale coś kompletnie skopałam i dałam sobie spokój na jakiś czas. Ale teraz wszystko wychodzi super. eksperymentuję ze smakami. Mam jeszcze truskawkowo-bananowy (MISTRZ do naleśników!) oraz truskawkowo-rabarbarowo-cytrynowy. Was też zachęcam do kombinowania. Jeśli znacie jakieś fajne połączenia smaków - koniecznie dajcie znać. No i zachęcam do sięgnięcia po Dożywocie ;)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz