sobota, 19 marca 2016

Wolsung - Elfi Fish Pie



Danie to robiłam jakiś już czas temu z myślą o Wolsungu właśnie, czekało chyba na moment blokady twórczej, coby je wrzucić na bloga.
Strasznie lubię ten system i cały Wolsungowy świat. Co jest trochę dziwne bo nie cierpię DnD (Warhammer team!) i wszystkiego co heroic, ale na sesji Wolsunga byłam tak zajarana moim parowym plecakiem odrzutowym ze skrzydłami dzięki któremu uratowałam kogoś tam z pożaru, że szok! Myślałam sobie, co takiego mogłabym zrobić związanego z Wolsungiem. Od razu na myśl przyszedł mi Fish Pie i Elfy. Dystyngowane, delikatne, fancy-szmancy elfy. Fish Pie przez swoją delikatność, i formę podania, pasuje mi do nich idealnie! Dodam, ze rodzimą krainą elfów w świecie Wolsunga jest odpowiednik Wielkiej Brytanii a same elfy to urodzeni Anglicy z czasów Sherlocka Holmesa. 







Byłam sobie bowiem razu pewnego w Anglii. Zawsze podczas wycieczek staram się próbować regionalnych dań, bo fascynującym jest dla mnie co ludziom innych kultur może wpaść do głowy jeśli chodzi o smaki. Od razu ostrzegam - Brytyjskie śniadanie to najgorsza rzecz jaką jadłam... black pudding to jakieś kulinarne nieporozumienie... ugh... to znaczy, to nie tak, że cały zamysł Brytyjskiego śniadania jest zły - o nie! - tylko po prostu to podane w Anglii jest okropne. Zdecydowanie wolę sobie sama usmażyć w domu jajo, boczek, pomidora i podgrzać fasolkę z puszki.
Ale wracając do tematu. Znajoma u której mieszkałam wtedy (pozdrowienia dla Ani i rodzinki!) zapoznała mnie z czymś takim jak obiadowe Pie'e (paje - w sensie ciasta). Wypróbowałyśmy wtedy dwa. Rybny i kurczakowy. Każdy był przepyszny, ale dzisiaj chciałam was zapoznać z rybnym.
Ogólnie rzecz biorąc to można by najzwyczajniej w świecie zrobić wszystkie składniki osobno, zaoszczędzić sobie czasu i roboty... ale coś w tym połączeniu, formie podania, po prostu mnie urzeka. 

FISH PIE


Nie podam konkretnych ilości składników, bo każdy może ich dać ile chce. Prawdę mówiąc nawet nie pamiętam ile wtedy czego dałam. Będzie na oko, a każdy da tyle ile lubi. A sosu jeśli będzie mało, to walnąć podwójną porcję. Naprawdę szybko się go robi.

Składniki:
- 300-500g dorsza, ew. innej białej ryby, pokrojonej w kostkę ok. 3cm; 
- jeden brokuł lub paczka mrożonego
- 4-6 ziemniaków obranych

SOS SEROWY!!!
- szklanka startego cheddara (może być inny ser, ale to już nie będzie to samo)
- 2 łyżki masła
- 2 łyżki mąki
- 1 szklanka mleka (najlepiej 3,2%)
- sól i pieprz do smaku


Ugotuj ziemniaki. A nawet rozgotuj. Następnie dodaj do nich łyżkę masła i trochę mleka lub śmietany. Ubij mięciutkie purée.

W czasie kiedy ziemniaki się gotują, zrób sos. W rondelku roztop masło, dodaj mąkę i dobrze wymieszaj. Chwilę smaż po czym do takiej zasmażki wlej mleko i porządnie wymieszaj trzepaczką, żeby nie było żadnych grudek. Sos zacznie gęstnieć. Dodaj szklankę startego sera. Gotuj na wolnym ogniu aż ser całkowicie się rozpuści. Dopraw do smaku solą i pieprzem.


Kawałki ryby również oprósz solą i pieprzem. Wyłóż na dno naczynia żaroodpornego. Na nich ułóż brokuły. Zalej wszystko sosem serowym. Na wierzch wyłóż ziemniaczane purée i wygładź widelcem robiąc przy okazji szlaczek (jak na zdjęciu).


Piecz w 180 stopniach ok. 30 minut.






Jestem ciekawa waszej opinii. Dla mnie to kremowe połączenie smaków to jest coś niesamowitego.
OMNOMNOMNOM!








poniedziałek, 7 marca 2016

Cheeshire Cake czyli Sernik z Krainy Czarów

Czasami mam ochotę coś sobie zrobić i myślę, że fajnie byłoby to wrzucić na bloga... Ale do czego to "podpiąć"? I tak marudzę sobie na głos a z pomocą przychodzi Nerd :) Tym razem miałam smaka na sernik. Kocham serniki, ubóstwiam, w gruncie rzeczy mogło by dla mnie nie istnieć żadne inne ciasto (no nie, przesadzam - karpatka i napoleonka <3). Pomyślałam o cudnym serniku który jadłam w pewnej kawiarni we Wrocławiu i chciałam zrobić coś takiego... albo podobnego... i pomyślałam o New York Cheesecake. Mój standardowy sernik jest brązowiutki, puchaty, za to te nowojorskie intrygowały mnie swoją bladością i brakiem spieczonego spodu. Pogmerałam, ogarnęłam. 
Oto przed Państwem szalona wersja sernika nowojorskiego:

CHEESHIRE CAKE




Wyjmij wcześniej wszystkie składniki z lodówki. Muszą być w temperaturze pokojowej!

Piekarnik nastaw na na 150 stopni - góra-dół. Na sam dół włóż jakież żaroodporne naczynie wypełnione wodą. Sernik będziemy piec w kąpieli wodnej.

Opcjonalnie, jeśli chcesz pobawić się kolorami jak ja, potrzebne Ci będą barwniki spożywcze:
- czarny
- turkusowy ALBO zielony i niebieski

Ciasto:
- 200g herbatników
- rozpuszczone pół kostki masła

Każdy, kto kiedykolwiek czytał przepisy na serniki, na pewno już wie co robić. Masełko rozpuść, herbatniki zmiel na piasek (można w worku przywalić im wałkiem, młotkiem albo butelką - też działa ;) ) Jeśli chcesz to dodaj czarnego barwnika. Tyle by uzyskać jak najciemniejszy kolor. Ciasto pod wpływem ciepła sciemnieje, więc nie martw się jeśli nie uda ci się uzyskać superczerni. Bo się nie uda. Wymieszaj masło z ciasteczkami i wyłóż tą masą tortownicę wcześniej posmarowaną masłem, kształtując też brzegi.

Masa serowa:
- 800g serka Twój smak (albo Philadelphia jeśli Cię stać, albo jakikolwiek serek oznakowany Creamy Cheese)
- śmietana 18%, 180g (małe opakowanie)
- 3 łyżki mąki kukurydzianej
- 3 jajka
- 170g cukru

Uwaga. Serki typu Philadelfia zawierają sól. Ciekawym jest że w większości przepisów amerykańskich używają tego serka. I teraz nasuwa się pytanie. Czy amerykańska wersja nie jest solona i tylko u nas dosolili pod gusta polaków? Pomijając tę kwestię - ja uwielbiam połączenie smaków słono-słodkich. No i ten sernik miał być szalony niczym Kapelusznik. Więc jeśli się nie lękasz, bierz Twój Smak - jest tani i ma praktycznie tyle samo soli co Philadelphia. Jeśli jednak wolisz nie ryzykować, po prostu znajdź taki serek kanapkowy który soli nie zawiera. 

Serek utrzyj z cukrem na gładką masę. Dodaj resztę składników i od tego momentu mieszaj delikatnie, aby się wszystko połączyło ale nie napowietrzyło. Bo wtedy sernik nie będzie równy. 
Jeśli chcesz kolorować masę, podziel ją na dwie równe części. Do jednej dodawaj po trochu czarnego barwnika, aż do uzyskania jasno szarego koloru, a do drugiej barwnika turkusowego. Jeśli nie masz turkusowego to możesz zmieszać na talerzyku niebieski i zielony, ja tak zrobiłam, i też uzyskasz dobry efekt. 

Do miseczek odłóż po ok. 4 łyżki obydwu kolorów, potrzebne będą na oczy i usta. Do szarego dodaj czarnego barwnika, żeby mieć czarny. Do obydwu kolorów dodaj mąki kukurydzianej, tak po łyżeczce mniej więcej, żeby masa zgęstniała.

Wracając do głównego ciasta: Możesz zlać jeden kolor masy do drugiego i bardzo delikatnie wymieszać, żeby powstały ci esy floresy, ale żeby kolory się całkowicie ze sobą nie zmieszały. Albo możesz wylewać po warstwie na ciasteczkowy spód, żeby uzyskać paski kota. Ja coś kombinowałam ale nie wyszło do końca, więc mam tylko dwie warstwy :)


Sernik włóż do piekarnika na 1 godzinę i 15 minut.
Po tym czasie wyjmij sernik i podkręć temperaturę na 180 stopni.

Polewa:
- Duża śmietana 18%
- 3-4 łyżki cukru pudru

Śmietanę zmiksuj z cukrem. W wersji kolorowej dodaj czarny barwnik. Chcemy, żeby w ciemności zawisł nam sam koci uśmiech. Wylej polewę na sernik i włóż ciasto do piekarnika na 5 minut.  Po tym czasie uchyl piekarnik i daj sernikowi spokojnie w środku ostygnąć.

Ozdoby:
- płatki migdałów
- odłożona masa serowa zagęszczona mąką kukurydzianą
- wydruk kociego uśmiechu
- papier do pieczenia, biały półprzezroczysty
- rękaw cukierniczy, albo woreczek z dziurką przez którą można nałożyć krem.

Rzecz tyle prosta co skomplikowana. Wydrukuj oczy i uśmiech kota takiej wielkości, żeby ładnie mieściło się to na cieście. Połóż na nim papier pieczeniowy i posmaruj go masłem. Do rękawa cukierniczego najpierw daj czarną masę. Zrób obwódkę oczu, źrenice oraz cały uśmiechu wraz z wypełnieniem. Ważne, żeby zostało ci trochę kremu.


Następnie kremem turkusowym wypełnij oczy. Na ustach za to poukładaj migdały tak, żeby tworzyły zęby. Następnie resztką czarnego kremu zrób dodatkową obwódkę na ustach tak, żeby zęby spod niej wystawały, inaczej będą po prostu leżeć na czarnej plamie i nie będzie to wyglądać jak usta :)

A teraz magia. Rozgrzej patelnię i przełóż na nią papier na którym masz uśmiech. Podgrzewaj na najmniejszym możliwym ogniu. Powolutku, spokojnie. Masa się zetnie. U mnie trwało to chyba ok. 15 minut, nie liczyłam. Zdejmij z patelni papier, delikatnie cienkim i ostrym nożem podważ ciasto. Jeśli nie kruszy się i jest sztywne, to  znaczy że gotowe. Jeśli coś jest nie tak, zostaw jeszcze trochę na patelni. Od spodu może się nawet trochę przypiec, nieważne, i tak tego nie będzie widać. 
Jeśli masz za małą patelnie to oczywiście osobno zrób uśmiech i osobno oczy. 



Usmażone ozdoby delikatnie ułóż na serniku. Ciasto musi się chłodzić w lodówce przez minimum 12 godzin. Najlepiej zostaw na noc.