niedziela, 31 stycznia 2016

Chowder czyli zupa Piratów i nie tylko



Dostałam zadanie: przygotować przepis z selerem naciowym. Myślałam, myślałam, i ciągle w głowie migotał mi tylko chowder. I nawet nie dlatego, że oryginalnie w przepisie  z którego korzystałam był seler naciowy, ale dlatego że kiedyś dodałam go przy okazji czyszczenia lodówki i tak mi przypasował, że zagościł na stałe w przepisie.
Ale czym jest chowder? Jest to zupa anglosaska standardowo przygotowywana na bulionie z rybich łbów lub małży. Zupę tę jadali marynarze, żeglarze, rybacy i tak dalej. Gotowano ją z tego co udało się złowić.
Ja pokażę wam swoją wersję chowdera, na bulionie drobiowym (jeśli ktoś woli rybny, to śmiało, można podmienić). Przepis rozbudowałam bazując na mojej ukochanej biblii kuchennej: Jedno Smaczne Danie

Rodzai chowder jest kilka. Dwa najstarsze to New England i Rhode Island.
New England clam chowder - zagęszczany śmietaną z mąką, podawany z krakersami, zwanymi oyster crackers (które nie mają w sobie nic z ostryg czy małży, ich nazwa wzięła się od tego, że właśnie towarzyszą potrawom z ostryg).
Rhode Island clam chowder - wersja na czystym rosole z dodatkiem boczku. 
Manhattan clam chowder - wersja z dodatkiem pomidorów. Ten dodatek wnieśli Portugalczycy, którzy przywieźli do Ameryki swoją miłość do pomidorów. Rodowitym zjadaczom chowdera pomysł z pomidorami wydał się na tyle dziwaczny, ze wykrzyknęli: „to się mogło zdarzyć tylko w Nowym Jorku”. W 1980 r. ta wersja zupy nosiła nazwę New York chowder, bądź clam chowder z Targu Rybnego Fulton. 
Louisiana clam chowder - przyprawiony ostrą papryczką. 
Delaware clam chowder - zawiera smażoną, soloną wieprzowinę i masło.



Nasza wersja to coś pomiędzy New England, Rhode Island i Louisiana (jeśli kto lubi na ostro).
A skoro mówimy o zupie którą gotowano na statkach i wędrujemy w okolice Ameryki, to nie wiem jak wam, ale mnie kojarzy się jedna postać popkultury - Jack Sparrow. Myślę, że taką zupą zajadali się Piraci także na Karaibach (no bo coś musieli jeść prawda?) Więc zapraszam na


CHOWDER CZYLI ZUPA PIRATÓW I NIE TYLKO




Składniki:
- 450 ml bulionu drobiowego (jeśli kto woli - rybnego)
- 450 ml mleka
- 150 ml słodkiej śmietanki 12%
- ok. 250 g krewetek (jakich chcecie, ja użyłam koktajlowych, bo akurat znalazłam takie większe niż 1cm. ale lubię też Vannamei)
- 100 g łososia pokrojonego w kostkę
-  małże (ja użyłam Wenus - 30 g w zalewie, sprzedawane w Lidlu podczas tygodnia włoskiego. Równie dobrze możecie kupić jakiekolwiek lubicie, w zalewie) 
 - 2 łyżki oliwy z oliwek
- 2 łyżki masła klarowanego
- 1 duża cebula drobno pokrojona
- 2 papryki czerwone pokrojone w kostkę
- 6-8 łodyg selera naciowego pokrojonego w 0,5-1 cm kawałki
- 340 g ziemniaków pokrojonych w kostkę
- 340 g mrożonych ziaren kukurydzy (możecie użyć też z puszki)
- 1 liść laurowy
- 1 łyżeczka suszonego majeranku
- ½ łyżeczki świeżo startej gałki muszkatołowej
- pieprz czarny
- ostra papryka / Sriracha / Tabasco / chilli

(tak naprawdę zazwyczaj robię z samymi krewetkami, więc jeśli chcesz możesz olać w góry na dół jakiś składnik ;) )

W dużym garnku podgrzej oliwę i usmaż na niej cebulę do miękkości. Dodaj paprykę, ziemniaki, kukurydzę, liść laurowy, majeranek, i gałkę muszkatołową. Wlej wywar i zagotuj. Zmniejsz ogień i zostaw pod przykryciem na około 15 minut, aż ziemniaki zmiękną.

W tym czasie na patelni rozgrzej łyżkę masła. Łososia oprósz solą i smaż do zarumienienia. Ja mam patent na łososia taki, że wyjmuję go z zamrażarki na ok 10-15 minut przed przygotowaniem. Zdąży się wtedy lekko rozmrozić i takiego właśnie kroję sobie w idealną kosteczkę. Polecam. A na patelni szybciutko się rozmrozi do reszty. Łosoś wcześniej podsmażony na maśle będzie wspaniale chrupki przy czym cała zupa nie przesiąknie jego smakiem, jak byłoby w przypadku wrzucenia surowej ryby do wywaru i pozostawienie go by tam się ugotował.



Przemyj szybko patelnię, wylewając resztkę masła ze smażenia ryby. Rozgrzej kolejną łyżkę masła i wrzuć zamrożone krewetki. Glazura rozpuści się, zmiesza z masłem i w rzeczywistości krewetki gotują się w maśle a nie na nim smażą (powiedziałam, żeby użyć niewielkiej patelni? Nie? No to już wiesz). 



Do zupy dodaj mleko i przypraw pieprzem. Zagotuj, dodaj łososia, krewetki, i przepłukane z zalewy małże. Wyjmij liść laurowy, dodaj śmietankę i gotuj całość jeszcze przez ok. 5 minut mieszając. Na koniec dodawaj po trochu taka ostrą przyprawę jaką lubisz uważając, coby nie przesadzić. Ja należę do fanów Srirachy i walnęłam jej dosyć sporo. Lubię moją kuchnię ostrą i gorącą ;)





sobota, 30 stycznia 2016

Ciasteczka Solinari i Lunitari



Przepis na ciasteczka Czarnego Księżyca był pierwszym na tym blogu. Już kiedyś zdarzyło mi się zrobić Białe, ale znikły tak szybko, że nie zdążyłam ich sfotografować. jako że zbliżała się nam sesja DnD (która przekształciła się w wyniku zbiegów okoliczności (na pewno przez kogoś zaplanowanych) w sesje Warhammera), postanowiłam zrobić wszystkie trzy rodzaje ciastek. Nigdy więcej. Moja kuchnia długo nie mogła dojść do siebie po 2 dniach pieczenia. Mój Nerd, który musiał ją sprzątać również. 
Także nie ma co tu długo gadać. Bierzta się za pieczenie (ale po jednych na raz polecam).

P.S. Eksperymentalnie zdjęcia robione telefonem, a przy okazji trochę zabawy z fotophotoshopem  i Akcjami.

Przepis pochodzi z Leaves From the Inn of the Last Home.


Ta tradycja bez wątpienia wywodzi się z dni, kiedy czarodzieje oddawali część księżycom, z których czerpali swoją moc. Noc Oka ma miejsce kiedy wszystkie trzy księżyce równają się ze sobą tworząc na niebie obraz wielkiego oka .
Według starożytnej legendy , w tą właśnie noc czarodzieje chodzili od drzwi do drzwi oferując drobne  usługi magiczne bez zapłaty. W zamian otrzymywali jedzenie i drobne podarunki. Kiedy przed Kataklizmem reputacja czarodziei się pogorszyła, ten zwyczaj zanikł.
W tych dniach to dzieci chodzą od drzwi do drzwi udając czarodziei i wykonując rożne sztuczki. W zamian otrzymują takie ciastka.


Ciasteczka Solinari (Biały Księżyc)
ok 36 sztuk

- 2 i 1/4 szklanki mąki
- 1 kostka masła
- 1/4 łyżeczki proszku do pieczenia
- 1/2 szklanki cukru



Przesiej mąkę z proszkiem do pieczenia. Utrzyj masło z cukrem. Powoli dodawaj mąkę z proszkiem do pieczenia, cały czas mieszając (najlepiej użyj miksera) do gładkości. W wyjątkowo ciepłe dni możesz potrzebować więcej mąki  by ciasto miało właściwą strukturę.
Rozwałkuj ciasto na  1 cm grubości. Wykrajaj krążki ok 5 cm średnicy. 
Ciastka ułóż na blaszce w odległości około 4 cm od siebie. 
Wierzch ciastek ponacinaj nożem we wzór kratki. uważaj, żeby nie przeciąć całkowicie ciasta.
Piekarnik rozgrzej do 160 stopni. Ciasteczka piecz ok 15-18 minut aż delikatnie zbrązowieją na brzegach. Ciasteczka powinny pozostać białe na środku. Wystudź na kratce.



Ciasteczka Lunitari (Czerwony Księżyc)
ok 36 sztuk

Ciasto:
- 3 szklanki mąki
- 1 szklanka cukru
- 2 łyżeczki proszku do pieczenia
- 1 łyżeczka soli
-  1/4 szklanki zarodków pszennych 
- 3/4 kostki masła lub margaryny
- 2 jajka
- 3/4 szklanki maślanki albo zsiadłego mleka
- 1 łyżeczka wanilii
- 1 łyżeczka startej skorki z pomarańczy (opcionalnie)

Wierzch:
2 łyżeczki cukru zmieszanego z pół łyżeczki cynamonu
2 łyżeczki mleka



Wszystkie mokre składniki ciasta wymieszaj razem. Dodaj posiekaj z mąką. Dodaj skórkę z pomarańczy (opcjonalnie). Dodaj jajka i maślankę i zagnieć aż ciasto będzie miękkie i klejące. Umieść ciasto na blacie porządnie obsypanym mąka i zagniataj delikatnie do czasu aż ciasto będzie nadawało się do rozwałkowania.
Rozwałkuj ciasto na ok 1,5 cm grubości i wycinaj pięciocentymetrowe krążki. Umieszczaj je na natłuszczonej blaszce w odległościach ok 4 cm.  Na wierzch każdego ciastka nałóż pędzelkiem mleko z cukrem i cynamonem. 
piekarnik nagrzej do 200 stopni i piecz ciastka ok 10 minut. Ciastka powinny być złocisto brązowe. Wystudź na kratce.  Najlepsze są  podane świeże, Jeszce ciepłe.




sobota, 9 stycznia 2016

Bluźniercze Spaghetti z Innsmouth


Może zacznę od tego, że od gówniarza nie cierpiałam szpinaku. Pewnie dlatego, że mi go wmuszano... tak jak kaszę mannę... brrrrrr.... W obecnej chwili doszłam do wniosku, że po prostu są takie rzeczy do których polubienia trzeba najzwyczajniej dorosnąć. Pomijając właśnie szpinak w tej grupie znajdą się oliwki i często kasze. Małż mój ku mojemu nieszczęściu nadal w pieluchach jeśli chodzi o temat oliwek :( no ale nie o tym. 
Zazwyczaj, kiedy pamiętam z odleglejszych czasów, że czegoś nie lubię, absolutnie nie zamawiam tego w restauracji, nie kupuję do domu, tylko wyczekuję momentu, aż pojawi się u kogoś na talerzu i będę mogła skorzystać z przyjacielskiego prawa pt. "Daj gryza". I tak trochę szpinaku tu, trochę tam, czasem mama coś upichciła bo jest fanką. I gdzieś tam wypracowałam sobie, że jeśli taki oto własnie szpinak połączony jest ze śmietaną, i dobrze doprawiony - to nie jest wcale tak źle. W końcu zdecydowałam się sama coś tam poeksperymentować. Na początku mój sos to była raczej śmietana ze szpinakiem. Teraz muszę powiedzieć, że chyba jednak zielony szlam przeważa. I było to moje sosiszcze smaczne nawet, do momentu, w którym koleżanka z pracy (pozdrowienia dla Pauliny) nie przedstawiła mi swojej wersji sosu szpinakowego. Boczek i mozzarella. Kiedy to usłyszałam, to ślinka pociekła i miałam ochotę walić drzwiczkami piekarnika w swój pusty łeb niczym Zgredek, że sama na to nie wpadłam. Ale tak to już chyba jest - jeśli jakiegoś produktu się obawiamy i trzymamy się już kurczowo tej na tyle wypracowanej wersji, że jest dla nas zjadliwa. 
Tak więc przed państwem

BLUŹNIERCZE SPAGHETTI Z INNSMOUTH

małż nazywa to czasem Shoggothem
Początkowo ochrzciliśmy to danie Spaghetti z R'lyeh. I było to mniej więcej w tym samym punkcie na osi czasu, kiedy zdecydowałam się założyć bloga. Ba, miało to być pierwsze danie ukazane na jego łamach. No ale wyszło jak wyszło. A ostatnio zdecydowaliśmy się zmienić nazwę na Innsmouth, ponieważ to jednak mieścinka kojarząca się typowo z Deep One'ami. A owy sos wygląda właśnie jak kupa szlamu z niewiadomą zawartością mięsną, pochodząca z dna oceanu. Którą to zajadają się Deep One'y.


Składniki:
- Paczka szlamu z dnia oceanu (szpinak rozdrobniony mrożony)
- Kufel mleka Shub Niggurath (duże opakowanie kwaśnej śmietany do zup i sosów)
- Udziec dziewicy (boczek :D ile kto lubi, w Lidlu można kupić taki paczkowany pokrojony w kostkę, podwójne opakowanie. Jedno spokojnie starczy)
- ser z mleka Shub (kulka Mozzarelli)
- spaghetti (no co, każdy lubi makaron :P)
- spora cebula
- 2-3 ząbki czosnku
- sól i pieprz do smaku

Boczek pokrojony w kostkę smaż na patelni (bez tłuszczu! boczek jest wystarczająco tłusty!) aż ładnie się zarumieni i osiągnie taką chrupkość jaką lubisz. Wtedy dodaj cebulę pokrojoną w kosteczkę i podsmaż chwilę aż zmięknie. Następnie czosnek przeciśnięty przez praskę. Dodaj szpinak. Podgrzewaj na niedużym ogniu, żeby cebula się nie spaliła ale szpinak roztopił. Co jakiś czas odwracaj płat szpinaku jeśli masz taką zamrożoną taflę. Jeśli udało ci się dostać taki w kosteczkach to po prostu mieszaj aż wszytko się ładnie rozpuści.
Wlej śmietanę i wymieszaj wszystko aż kolor będzie jednolity. Podgrzewaj na średnim ogniu i gdy wszystko będzie już na pewno gorące, łapkami rwij mozzarellę i wrzucaj kawałki do sosu. Mieszaj aż mozzarella się rozpuści i będziesz miał bardzo efektowne ciągnące się szlamowate gluty.

Takie jak te:


Dopraw oczywiście solą i pieprzem wedle własnego uznania. Często u mnie bywa tak, że nawet tego nie robię, bo boczek słony, smaki wyraziste i nie ma po co doprawiać. :) 

No i wiadomo, ciapnij ten szlam na makaron. I szamaj.
Przy najbliższej okazji mam zamiar jeszcze poeksperymentować z dodatkiem białego wina... wtedy ewentualnie, jeśli przeczucia mnie nie mylą i danie będzie jeszcze bardziej bluźnierczo wspaniałe - edytuję notkę ;)